Tu jestem
Z Indiami łączy mnie silna więź, pełna pasji i miłości od pierwszego wyjazdu na Wschód w 1997. Przemierzyłam subkontynent wzdłuż i wszerz, czasem spędzając tam większą część roku. Wygląda na to, że jestem tej miłości bardzo wierna, bo postanowiłam jeszcze tę więź zacieśnić - przywozić Indie nie tylko w opowieściach i wspomnieniach, ale także w innej postaci: kosmetyków marki SoulTree.

Dlaczego? Dlatego, że kosmetyki tej marki szczerze mnie zachwyciły, a indyjskich kosmetyków naturalnych używam już z pół życia, więc mam porównanie. Kosmetyki SoulTree pięknie się wchłaniają. Są organiczne i wegeteriańskie. Są też bardzo odżywcze bo zawierają rośliny lecznicze stosowane w ajurwedzie. A do tego pachną inaczej, tak, że tym zapachem można się otulić i powędrować za nim w himalajskie doliny. Przekonała mnie do nich także pewna, dla mnie bardzo ważna, kwestia – firma działa zgodnie z zasadami sprawiedliwego handlu, a to w Indiach jest naprawdę wyjątkowe.
***
Często bywam pytana o to, co mnie w Indiach tak uwiodło? Skąd to zakochanie? Dziś streściłabym to tak: zaznaję w Indiach olbrzymiej troski i niezasłużonej, bezinteresownej dobroci w setkach małych i dużych gestów. Jak choćby wtedy, gdy jadąc z południa na północ przystanęłam w Gudżaracie, gdzie przygarnęły mnie dżinijskie mniszki. Przez tydzień karmiły mnie smakołykami, suszonym mango i słodkim ladoo, choć same pościły. Lub wtedy, gdy rykszarz woził mnie po Delhi przez pół dnia, od bankomatu do bankomatu, wiedząc, że nie mam ani jednej rupii przy sobie i być może nigdy mu nie zapłacę.
***
Najbardziej ukochałam sobie Keralę, a więc ziemię, gdzie zrodziła się ajurweda. Wcale się nie dziwię, że powstała właśnie tam, bo południe Indii jest miękkie i łagodne, pachnące jaśminem wpinanym co rano we włosy, czesane bryzą z nutą eukaliptusa, cieszące oko wiecznie kwitnącą bugenwillą i hibiskusem. Z czasem znalazłam tam swoje miejsce, małą wioskę rybacką o nazwie Neerkadavu, gdzie życie toczyło się jak dawniej: nie wypadało kupić oleju kokosowego w sklepie skoro miało się tyle palm wokół, kobiety śpiewały mantry na werandach przy blasku lampek maślanych, a z problemami zdrowotnymi szło się do lekarza ajurwedy po sąsiedzku.

W taki sposób mogłam podejrzeć tradycyjną ajurwedę. Mogłam poznać lekarzy, którzy byli piątym czy szóstym pokoleniem w nieprzerwanym przekazie wiedzy o ajurwedzie, z ojca na syna. Im więcej tradycyjnej ajurwedy widziałam, tym bardziej ją ceniłam.
***
Trzy lata temu poczułam, że czas osiąść, mieć jeden dom, a nie tak wędrować pomiędzy kontynentami. Od tamtej pory szukałam pomysłu, często nerwowo i niecierpliwie. Byłam zmęczona swoją zwykłą pracą, a jestem tłumaczem, co przekłada się na przykucie do komputera i kompletną izolację. Gdy odkryłam SoulTree od razu wiedziałam, że TO jest TO! Że jest to coś, co łączy mnie bardziej z Indiami. Że to coś, czym warto się dzielić.
Życzę Wam by te kremy pachnące jak himalajskie doliny i szampony z hibiskusem schwytanym w środku, wszystkie nasze kosmetyki, przynosiły Wam przyjemność i pożytek!
Anna Różańska.