Zauważyłyście, że spojrzenie Hindusek ma sobie w zawsze jakoś więcej głębi i tajemniczości? Może to ich urok osobisty, rodzaj skupienia i skromności, ale może również jest to sprawa pięknych, lśniących, czarnych jak węgiel kresek wokół oczu? Kreski te nazywają się „kajal” - (czyt:”kadźal) - i upiększają kobiety na indyjskim subkontynencie już od … co najmniej 2.5 tysiąca lat!
Cudowna naturalna konturówka
W ajurwedzie piękno przejawiające się na zewnątrz, płynie ze środka. Wiąże się to także z tym, że aby być pięknym, trzeba być zdrowym. A więc, aby mieć piękne, powabne spojrzenie – trzeba mieć zdrowe oczy, a w sobie jakiś rodzaj szczęścia czy dobrostanu, w osiągnięciu którego ajurweda stara się pomóc.
Dlatego też kajal to nie byle kredka do oczu, która owszem, zaznaczy ich kontur i nic więcej, albo co gorsze, zostawi po sobie chemiczny ślad. Kajal upiększa, ale przede wszystkim robi dobrze samym oczom – chroni przed zakażeniami bakteryjnymi, odżywia i przeciwdziała wysuszeniu spojówek.
W Indiach ciężarne mamy i młode matki, noworodki i dzieci, mają oczy pomalowane prawdziwym, naturalnym kajalem – nie z próżności, ale dlatego, by ochronić ich oczy przed wszelkimi paskudztwami!
Jak robi się kajal?
Zachwyca mnie tradycyjny sposób robienia kajalu, bo ma w sobie coś magicznego. Być może kryje się za tym świadomość, że kajal w taki sposób przygotowuje się już od tysiącleci, że praprapraprapra… Hinduski tak samo pochylały się nad glinianymi misami by zebrać „czarne złoto”, kajal.
Ale do rzeczy. Z radością podzielę się z Wami przepisem na kajal, który dostałam od doktora Irfana, mojego nauczyciela, a przepis ten był w ich rodzinie „od zawsze”.
Krok pierwszy – do moździerza trafiają trzy zioła: Bhringraj, Saha Devi i Tulsi – ugniatamy aż uzyskamy czarny sok. Dodajemy odrobinę soku z lemonki.
Krok drugi – namaczamy chusteczkę, kawałek czystej bawełny, w soku i suszymy w cieniu. Czynność powtarzamy przez min. – max. 21 dni. Idea jest taka, by bawełna wchłonęła jak najwięcej soku.
Krok trzeci – bawełniany kwadracik smarujemy masłem ghee albo olejem rycynowym (albo Triphala ghrita, masłem z Triiphalą). Zwijamy w rureczkę.
Krok czwarty – zapalamy lampkę oliwną, podpalamy zwiniętą bawełnę. Sięgamy po glinianą miskę i trzymamy ją nad kopcącą się bawełną, bo kajal to sadza, która osadza się w misce!
Aby nie zemdlały nam ręce, można sobie to sobie zorganizować jak z kuchenką turystyczną – miskę podeprzeć na cegłach lub kamieniach i pozwolić, by zwitek bawełny się wypalił.
Krok piąty – ostrożnie, delikatnie zbieramy sadzę z dna miski prosto na świeży liść bananowcaJ. Kajal ma postać proszku, który wkładamy do słoika i przechowujemy w lodówce do 6 miesięcy.
A rano, przed pracą, lub wieczorem, przed party, wystarczy sięgnąć po słoiczek, wysypać odrobinkę proszku kajal i pomieszać go z masłem lub olejkiem rycynowym – i voila, nasze oczy będą wyglądać jak diamenty iskrzące na czarnym niebie!
Kajal i nowoczesne czasy
Spytałam, oczywiście, doktora Irfana czy ktokolwiek jeszcze przygotowuje w ten tradycyjny sposób kajal?! Ku mojemu zaskoczeniu odpowiedział, że tak, a motywację stanowią zwłaszcza takie szczególnie ważne okazje jak ciąża córki czy przyjście na świat dziecka.
Wtedy mamy, ciocie i babcie zakasują rękawy. Nic to, że zrobienie kajalu jest bardzo czaso- i pracochłonne. Przekonanie, że naturalny, prawdziwy kajal potrzebny jest młodej mamie i niemowlęciu dodaje kobietom w rodzinie siły. Zwłaszcza w Kerali będącej kolebką ajurwedy, gdzie tradycja zbierania ziół i umiejętność ich wykorzystania przetrwała w wielu rodzinach.
A na koniec, z dumą powiem, że SoulTree wytwarza swoje kajale zgodnie z tradycyjną, ajurwedyjską recepturą! W naszym kajalu znajdziecie ghee, olej rycynowy i naturalną kamforę z cynamonoca kamforowego. Pewnie dlatego kajal SoulTree cieszy się takim wzięciem wśród Hindusek, a ostatnio – także Francuzek i Hiszpanek!
Kajalu jeszcze nie mamy w ofercie, ale jak dacie nam znać, sprowadzimy go dla Was!