Ile znasz kobiet, które naprawdę dobrze się czują w swoim ciele? Ile dziewcząt zadowolonych ze swojego wyglądu znałaś w liceum czy na studiach?
Gdy spoglądam wstecz, na siebie młodą, a potem trochę straszą, jest mi tak głęboko siebie samej żal, bo w kółko się siebie czepiałam. Najpierw, że nogi mam krzywe i za grube w łydkach. Później, że nos mam za duży, a wszystkie koleżanki w klasie są ładniejsze i zgrabniejsze. Kobiece i wdzięczne. Co ciekawe, lista moich niedoskonałości ulegała zmianom w czasie. Gdy dałam spokój nosowi i nogom, skupiłam się na wadze. Gdy schudłam, nie widziałam chudości – a nuż miałabym powód do zadowolenia z siebie – tylko włosy, które zdążyły mi wypaść i posiwieć.
Z perspektywy czasu mam wrażenie, że z mlekiem matki wyssałam tak krytyczne podejście wobec swojego ciała. Jakby nie wypadało mi być zadowoloną z tego jak wyglądam. Jakby społecznym nietaktem, oznaką „pychy” czy naiwnego, żałosnego samouwielbienia było dobre o sobie myślenie.
Chuda, atrakcyjna, z sukcesami
Ciekawa jestem czy burzy Was to wizerunkowe trio serwowane nam przez media na srebrnej paterze. To cegły, z których zwykle wznoszona jest figura celebrytki – kobiety pięknej i powabnej, z udaną karierą i jeszcze lepszym związkiem, a więc kobiety-ideału. Wszystkie wiemy, że to wizerunkowa kreacja i praca speców od marketingu, ale jak często pozwalamy sobie poczuć emocje, które wywołuje bombardowanie nas takim właśnie wizerunkiem kobiety?
Powiem szczerze, ja czuję złość. Dlatego, że ta medialna idealizacja to smycz dusząca kobiety. Tworzy definicję piękna i karmi wyobrażenia, które są PRZECIWKO nam wszystkim. Przywilej bycia szczupłą czy urodziwą stał się warunkiem akceptacji, a nie uśmiechem losu i tym, czy jest - przywilejem.
Body positivity
Może nam się wydawać, że ruch społeczny zwany ciałopozytywnością to nowa rzecz i efekt feminizacji czy większej świadomości kobiet zmaltretowanych presją narzuconych, nierealnych standardów piękna. Nic bardziej mylnego. Korzenie ruchu mentalnego wyzwolenia kobiet sięgają do lat ’60-tych, gdy na fali walki o prawa kobiet wyłonił się ruch „fat acceptance movement”, który miał na celu zdetronizować dogmat 90-60-90.
Dzisiejsza ciało pozytywność to trzecia fala tej rewolucji – zwanej pięknie „self-love revolution” - trwającej od 2012 roku. I choć walczymy o to od pół wieku, wciąż trudno jest nam naprawdę nie przejmować się nierealistycznymi normami piękna.
Na marginesie, jest to tak wielkie wyzwanie – i osobiste, i na makroskalę kultury – że choć pod presją body-image mainstream trochę zmiękł i znalazło się w nim miejsce na puszyste modelki, to granica tego „co piękne”, przesunęła się tylko o parę centymetrów. Bo dziś modelki mogą być trochę grubsze, ale wciąż mają być białe i z figurą w kształcie gruszki!
Samoakceptacja – zadanie na życie?
Czy my, kobiety, tak mamy? Że spędzamy większość życia odrzucając się mniej lub więcej, boleśnie świadome swoich „niedoskonałości”, by w końcu dojrzeć do tego by powiedzieć DOŚĆ?
I gdy nadchodzi moment, gdy się uwalniamy od tego dyktatu – po latach pracy nad samorozwojem – uważamy, że już jest dobrze. Zrewidowałyśmy oczekiwania społeczne, uznałyśmy wreszcie, że są bzdurne. Przestajemy porównywać się z innymi. Zaczynamy lubić swoje odbicie w lustrze. Zdarza nam się pomyśleć o sobie dobrze. W zasadzie dotarłyśmy do brzegu – wreszcie akceptujemy swoje ciało!
Ale ale … czy to naprawdę jest brzeg? Szczyt góry i koniec drogi? Mam wrażenie, że nie. Że od momentu, gdy sobie odpuścimy krytykę do momentu, w którym poczujemy się piękne jest jeszcze szmat drogi …
Jesteś piękna taka, jaka jesteś
Bardzo pokrzepia mnie myśl, że ajurweda jest body-positive u źródeł. Ajurweda piękno każdej z nas i celebruje różnorodność – każda z nas jest piękna jaka jest. I każda urodziła się jakaś tam, z taką a nie inną psychofizyczną konstytucją. Kapha dosza, na przykład, z grubszym kośćcem i tendencją do tycia, a Vata ze smukła sylwetką. Nie ma w tym żadnej oceny, a jedynie uznanie bogactwa form cielesnych. Nie ma ideału.
A gdy nie ma ideału, nie ma co poprawiać. Bo przecież, nie ma w nas nic do poprawy. I nigdy nie było.
#bodypositivity #samoakceptacja #ajurweda #piękno #osiędbanie #ciałopozytywność